2012-10-15

Zombie - opowiadanie trzecie, czyli kontynuacja serii o końcu świata

Opowiadanie numer trzy. Wiem, że jest niedokończone, jednak już od tak długiego czasu siedzi w "to do", że straciłem nadzieję, że czas na pisanie znajdę. Prawdopodobnie jest to ostatnie moje opowiadanie w tej niepoważnej przecież tematyce. (Błędy nie zostały poprawione.)

Beczułkowaty mężczyzna wszedł do baru. Jego rozbiegane, małe oczka szybko zlustrowały wnętrze pomieszczenia, jednak nie dostrzegły drobnej dziewczyny chowającej się za jednym przewróconych stolików. Daniel uśmiechną się do siebie, lubił sobie popić od czasu do czasu, a truposzy nie widział tego dnia, co swoją drogą, wydawało mu się dziwne. Odłożył na blat baru wielką strażacką siekierę i zaczął przelewać zawartość butelki z Jackiem Danielsem, do potężnego kufla do którego przed nastaniem apokalipsy wlewano głównie piwo.
-Napijesz się ze mną? - zapytał żartobliwym tonem swoje odbice w lustrze - Chyba nie pozwolisz bym pił samotnie. Tak się przecież nie godzi.
Czarnowłosa dziewczyna, o dźwięcznym imieniu Anita, wstrzymała oddech. Domyślała się, że została dostrzeżona. Skarciła się w myślach za zbyt długie ignorowanie sygnałów, które jednoznacznie ostrzegały ją o nadchodzącym niebezpieczeństwie. Mad Mark pouczał jąwielokrotnie, że jeśli tylko usłyszy jakikolwiek dzźwięk ma się natychmiast schować w wcześniej przygotowanej kryjówce. Teraz od jej schronu dzieliła ją cała długość baru.
Słyszała jak szedł po roztłuczonych butelkach, które Mark rozsypał tutaj pierwszego ranga po ich przybyciu. Przypomniała sobie co się z nim stało i nagle poczuła, jakby powietrze było coraz rzadsze i zaczynało się opierać wdechom. Znała to uczucie, jej organizm zawsze tak reagował na paniczny strach, do którego doprowadzała ją jej tchórzliwa natura. Uspokoił ją racjonalny fakt, że wciąż nie słyszy zbliżających się odgłosów kroków, co pozwoliło jej przypuszczać, że niespodziewany intruz tylko improwizuje, rzucając słowa na wiatr, by wystraszyć ewentualnych lokatorów i skłonić ich tym samym do jakiegoś krytycznego błędu., Usłyszała skrzypnięcie obrotowego stolika przy barze. Pamiętała dokładnie który stolik wymagał naoliwienia, fakt, że intruz jest daleko dodawał jej otuchy. Bar służył jej i jej chłopakowi, Mad Markowi, za dom oraz schron od ponad miesiąca. W osobliwym domu spędzała dużo czasu, głównie, czytając książki, które nie tylko służyły Jej za wygodne źródło wiedzy oraz pozwalały jej się oderwać od rzeczywistości, która nie należała do najłatwiejszych. Bezczynność ją męczyła od zawsze. Właściwie, nie sama bezczynność, a fakt, że z nudów zaczynała się zastanawiać, rozważać przeszłosć, a to ją tylko dobijało, dlatego też ochoczo zwiedzała pobliskie mieszkania i sklepy, zabierając co cenniejsze dla niej przedmioty. Głównie jedzenie, narzędzia, ubrania i... książki. Pozwoliła myślom płynąć i przeniosła się do niewielkiego domku na wsi, w którym znalazła jej prywatny raj, biblioteczkę starszego mężczyzny, który niestety, jak przypuszczała, umarł na zawał. Mark i tak spalił jego ciało, dla ostrożności, ponieważ jak twierdził, jeden procent niebezpieczeństwa to sto procent zagrożenia przy odrobinie nieszczęścia.
Skarciła się w myślach, za to, że straciła czujność i oddała się marzeniom, jednak meżczyzna zdawał się dalej mówic sam do siebie nieświadom jej obecności. Anita chwyciła butelkę, która zupełnym przypadkiem leżała tuż obok jej stopy, i cisneła nią w przeciwległy kąt pomieszczenia, tuż obok drzwi wyjściowych. Butelka odbija się od ściany i głucho wylądowała na czymś miękkim, ale nie była w stanie sobie przypomnieć co właściwie tam leżało. Daniel od razu odrzucił kufel, rozlewając jego zawrartość na całej długości blatu i chwycił pewnie swoją broń. Anita wychyliła siędelikatnie za przewróconego stolika, by zorientować wsię w swoim położeniu. Widok czujnego, uzbrojonego mężczyzny szybko pozbawił ją złudzeń, że zdoła uciec biegnąc na niego pozorując atak, następnie zaś odskakując w bok i przemykając tuż obok niego. Z daleka usłyszała donośny stłumiony odgłos silnika, który szybko robił się coraz głośniejszy. Daniel zaregował instynktownie, przeskoczył przez bar i schował się za nim. Anita postanowiła wykorzystać jego tymczasową nieuwagę, wstała pośpiesznie i najszybciej jak mogła przebiegła do drzwi, otworzyła je i zamkneła z trzaskiem, zasuwając zasuwkę dygoczącą ręką. Przylgneła do ściany z obawą, że zaraz ujrzy przebijającą się siekierę, jednak nic takiego nie nastąpiło. W chwili, gdy dziewczyna przebiegała tuż przed nim miał zamknięte oczy by lepiej ocenić odległość samochodu. Otwierając je w ostatniej chwili zauważył tylko zamykające się z dużą siłą drzwi, co wystraszyło go i pomimo, że samochód był blisko wolał wybiec z pomieszczenia, w którym nie wiedział z czym ma do czynienia. Mężczyzna wierzył, że na otwartej przestrzeni będzie miał więcej możliwości ucieczki, niż teraz, gdy jak sądził z przodu ktoś nadjeżdzał, a z tyłu czaił się prawdopodobnie dobrze uzbrojony strażnik, który zaalarmował o jego obecności kolegów.
Daniel wybiegł na środek ulicy, nie rozglądajac się. W chwili, w której zorientował się o swoim błędzie było już za późno na jakąkolwiek reakcję. Wiedział to, jednak próbował rozpaczliwie odskoczyć w którąkolwiek ze stron, jednak pędzący samochód był zbyt blisko. Kobieta siedząca za kierownicą rozpędzonej masy metalu była zbyt zajęta szukaniem w głowie wspomnień, które mogłyby pomóc jej odnaleźć przejezdną drogę, by uniknąć zderzenia. Na chwilę przed zderzeniem kobieta skręciła kierownicę mocno w prawo, jednak za późno by uniknąć zderzenia. Samochód przygwoździł Daniela do ściany, ten wytrzeszczył jedynie oczy i moment później mężczyzna wyzionął ducha.
Anita początkowo śmiertelnie przeraziła się nagłego huku, jednak po chwili ciekawość wziełą górę nad strachem, wyciągneła z szuflady śrubokręt i powoli, zachowując największą możliwą ostrożność. Powoli ominęła rozsypane szkło i w drzwiach wyjściowych dostrzegła Różę, któa wpatrywała się w ciało Daniela.

Brak komentarzy: