Przeklejam ogłoszenie na prośbę organizatorki.
2012-07-22
SecurityBSides
2011-10-08
Zombie - opowiadanie drugie
Gdy ją spotkał była w beznadziejnej sytuacji. Zabarykadowała się w jednorodzinnym domku przerobionym na fortecę. Dwupiętrowy budynek miał zabite deskami liczne okna i dwoje drzwi zewnętrznych. Zombie by z pewnością niebawem wyważyły, naciskając swoimi cielskami, gdyby nie Nemezis, który stukając stalową rurką odwrócił ich uwagę od dziewczyny.
Dzika Róża, bo tak tytułowała się kobieta kończyła przesuwać meble w pobliże schodów, które zamierzała zrzucić na chodzące trupy, gdy usłyszała głośne uderzenia metalu o metal. Początkowo strach zmroził jej krew w żyłach i unieruchomił swoimi potężnymi więzami, wpełzając do wnętrza umysłu, niczym wąż. Jednak świadomość wzięła po chwili górę nad przerażeniem, podbiegła do zabitego okna i spojrzała przez szparę pomiędzy deskami. Ujrzała przesadnie umięśnionego mężczyznę z licznymi ranami na odsłoniętych rękach. Na sobie miał flanelową koszulę, bez rękawów, oraz spodnie moro z wieloma kieszeniami. Kobieta stała nieruchomo obserwując jak wielka horda zombie obraca się powoli w stronę jej wybawcy z przerażającym zawozdzeniem. Odgłos ten był dobrą bronią psychologiczną. Mroził krew w żyłach, wdzierał się do najgłębszych zakamarków umysłu, objawiając się później w postaci koszmarów, z których oblani zimnym potem ludzie budzili się z zwierzęcym, wysokim piskiem,.
Nemezis uderzał mocniej i omcniej, aż barierka wyginała siępod kolejnymi ciosami wielkoluda. Dopiero gdy jeden z nieumarłych potworów zbliżył się do niego, metalowa rurka mężczyzny zmieniła cel na głowę umarlaka. Broń wylądowała w zamierzonym miejscu, na prawej skroni, z niemiłym dla uszu przeciętnego człowieka trzaskiem pękającej czaszki. Stał przez chwilę w oczekiwaniu na atak nadchodzącego zombie. Nemezis doskoczył do niego, pociągnął za koszulkę trupa jedną ręką, a drugą wbił metal w tył głowy zombie. Truchtem ruszył wzdłuż barierki, w stronę przeciwną do kryjówki Dzikiej Róży. Podniósł z ziemi wcześniej przygotowane talerze perkusyjne i zaczął grać na nich znany tylko sobie utwór. Zombie podążały za nim jak zaklęte. Jego stado szybko się powiększało. Jedynie zmarli, którzy byli uwięzieni w pułapkach w postaci zamkniętych pokoi czy samochodów zostawali na swoich miejscach. Wyszedł na główną ulicę i wzdłuż niej podążał na zewnątrz miasta, prowadząc za sobą śmiercionośny tłum.
Dzika róża widząc niecodzienną, nawet jak na koniec świata, sytuację wyszła przez okno na dach i stamtąd oglądała zjawisko. Po dłuższej chwili, gdy się już uspokoiła na tyle, by jej ręce przestały się trząść, postanowiła dokończyć przygotowania minivana, którego ukradła spod siedziby firmy kurierskiej. Samochód był już praktycznie gotowy do drogi, już od tygodnia chciała uciec z tego miejsca, jednak szczęście jej nie dopisało. Akurat tej nocy wędrowna chmara żywych trupów otoczyła jej dom. Zdarzało się to średnio raz na tydzień, jednak tym razem swoim głośnym zachowaniem i brakiem ostrożności zwróciła na siebie uwagę. Głośna muzyka ze znalezionego zaledwie dwa dni temu radia zagłuszyła dźwięki, które zdradzały obecność potworów, jednocześnie zwabiając je. Dopiero uderzenia z każdej strony uświadomiły ją w jakim była niebezpieczeństwie. Teraz jednak zombie odeszły za człowiekiem, wrzuciła do samochodu dwie torby, otworzyła wrota garażu i wyjechała na drogę. Dopiero w tej chwili przypomniała sobie, że miała zaplanować gdzie się chce udać. Zatrzymała się na środku skrzyżowania i rozwinęła mapę z jej notatkami.
Postanowiła się zrewanżować za pomoc, przecież nieznany jej mężczyzna pieszo uciekał przed potworami, które miały ją niebawem zjeść. Wytyczyła trasę tak, by spotkać go zaraz przy wyjeździe z miasta, jednocześnie jadąc z dala od głównej drogi. Westchnęła głośno i ruszyła w nieznane, nie wiedząc jakie okropności los dla niej przygotował...
2011-10-06
Zombie - opowiadanie pierwsze, czyli seria o końcu świata
Za oknem niewielkiej drewnianej chatki było szaro, a deszcz lecący z ciemnogranatowych chmur nastrajał pesymistycznie. Polanę ogłaszała ponura i złowroga głusza. W mrocznym zaciszu chatki siedział na okrytym skórą, bujanym fotelu młody mężczyzna z książką na kolanach.Nie czytał, wspominał czasy, gdy świat w którym przyszło mu żyć był normalny.
Wszystko zaczęło się nagle. W jakiejś wiosce ludzie zaczęli chorować na „nową mutację grypy”, jak to media określiły, jednak po tym jak pacjenci zaczęli wstawać po śmierci, przez co odizolowano cały szpital, ludzie zorientowali się, że oglądane przez nich wielokrotnie filmy o żywych trupach stały się rzeczywistością. Rząd zareagował momentalnie, przybyło regularne wojsko i wyeliminowało zagrożenie w postaci zombityków. W telewizji podano, że w szpitalu przeprowadzono atak terrorystyczny z użyciem broni biologicznej, jednak szczegóły zostały utajnione na czas śledztwa. Jednak zanim w szpitalu rozętało się piekło, parę zarażonych osób zdążyło uciec z miejsca zdarzenia. Już następnego dnia zgłaszano przypadki morderczego szału, w którym dziwnie wyglądający człowiek atakował swoich domowników. Pomimo iż doniesień było coraz więcej funkcjonariusze nie mogli nic zrobić, paraliżował ich strach przed zombitykami, jednak nie mogli nic powiedzieć, bo podpisali dokumenty zakazujące im wypowiadania się na temat ich pracy. Agencja Bezpieczeństwa do Spraw Wewnętrznych usprawiedliwiała konieczność podpisania tych dokumentów zapewnieniami, że mają one na celu nie wzbudzanie paniki oraz pomóc w zachowaniu kontroli nad zjawiskiem. Liczne ujęcia zombie tłumaczono zafascynowaniem młodzieży, która szuka sensacji fałszując nagrania. Pomimo, że prawie każdy był świadomy prawdy, nikt nie chciał jej dopuścić do myśli oraz bał się tym mówić o chodzących umarłych.A trzeba było mówić – pomyślał – Ludzie by się przygotowali, uzbroili i zjednoczyli. Teraz... Jest jednak na to za późno. Czasu nie cofniemy, więc jedynym wyjściem jakie nam pozostaje to przetrwać.
Dwa dni później już trwała regularna wojna ludzi z zombitykami. Po pięciu dniach już nikt nie łudził się że ludzkość wygra tą walkę. Morale było niskie, żołnierze nie chcieli strzelać do ludzi, szczególnie do zarażonych dzieci. Sprawę pogorszyła, jak się później okazało, fałszywa plotka, że znaleziono antidotum, które pozwala na odmienienie zombityka do jego dawnej formy, o ile ciało nie zostało śmiertelnie uszkodzone. Prezydent Stanów Zjednoczonych Obu Ameryk wydał oficjalne oświadczenie, w którym zdementował plotkę, jednak w psychice żołnierzy pozostały wątpliwości. Obawy żołnierzy odebrały im wolę do walki, zamiast strzelać w głowę by uszkodzić zombie i unieszkodliwić go, zaczęli celować w stawy. Ostatecznie marnowali w ten sposób o wiele więcej amunicji, ponieważ zombie nie czuły bólu, Dopóki ich mięśnie były w stanie poruszać kończynami one kontynuowały polowanie. Myśl, że z każdym poległym człowiekiem pojawiał się nowy przeciwnik wprowadzała ludzi w depresje i uczucie bezsensu.
Sytuacje pogarszały akcje ratunkowe, których celem było ratowanie bliskich. W większości przypadków okazywało się, że ekipa pomocnicza przybywała za późno i zamiast pomóc rodzinie członków grupy okazywało się że trzeba ich zabić.cdn.