2011-10-08

Zombie - opowiadanie drugie

Drugie opowiadanie o końcu świata. W następnym planuje połączyć bohaterów w dość... niespodziewany sposób.

Gdy ją spotkał była w beznadziejnej sytuacji. Zabarykadowała się w jednorodzinnym domku przerobionym na fortecę. Dwupiętrowy budynek miał zabite deskami liczne okna i dwoje drzwi zewnętrznych. Zombie by z pewnością niebawem wyważyły, naciskając swoimi cielskami, gdyby nie Nemezis, który stukając stalową rurką odwrócił ich uwagę od dziewczyny.

Dzika Róża, bo tak tytułowała się kobieta kończyła przesuwać meble w pobliże schodów, które zamierzała zrzucić na chodzące trupy, gdy usłyszała głośne uderzenia metalu o metal. Początkowo strach zmroził jej krew w żyłach i unieruchomił swoimi potężnymi więzami, wpełzając do wnętrza umysłu, niczym wąż. Jednak świadomość wzięła po chwili górę nad przerażeniem, podbiegła do zabitego okna i spojrzała przez szparę pomiędzy deskami. Ujrzała przesadnie umięśnionego mężczyznę z licznymi ranami na odsłoniętych rękach. Na sobie miał flanelową koszulę, bez rękawów, oraz spodnie moro z wieloma kieszeniami. Kobieta stała nieruchomo obserwując jak wielka horda zombie obraca się powoli w stronę jej wybawcy z przerażającym zawozdzeniem. Odgłos ten był dobrą bronią psychologiczną. Mroził krew w żyłach, wdzierał się do najgłębszych zakamarków umysłu, objawiając się później w postaci koszmarów, z których oblani zimnym potem ludzie budzili się z zwierzęcym, wysokim piskiem,.

Nemezis uderzał mocniej i omcniej, aż barierka wyginała siępod kolejnymi ciosami wielkoluda. Dopiero gdy jeden z nieumarłych potworów zbliżył się do niego, metalowa rurka mężczyzny zmieniła cel na głowę umarlaka. Broń wylądowała w zamierzonym miejscu, na prawej skroni, z niemiłym dla uszu przeciętnego człowieka trzaskiem pękającej czaszki. Stał przez chwilę w oczekiwaniu na atak nadchodzącego zombie. Nemezis doskoczył do niego, pociągnął za koszulkę trupa jedną ręką, a drugą wbił metal w tył głowy zombie. Truchtem ruszył wzdłuż barierki, w stronę przeciwną do kryjówki Dzikiej Róży. Podniósł z ziemi wcześniej przygotowane talerze perkusyjne i zaczął grać na nich znany tylko sobie utwór. Zombie podążały za nim jak zaklęte. Jego stado szybko się powiększało. Jedynie zmarli, którzy byli uwięzieni w pułapkach w postaci zamkniętych pokoi czy samochodów zostawali na swoich miejscach. Wyszedł na główną ulicę i wzdłuż niej podążał na zewnątrz miasta, prowadząc za sobą śmiercionośny tłum.

Dzika róża widząc niecodzienną, nawet jak na koniec świata, sytuację wyszła przez okno na dach i stamtąd oglądała zjawisko. Po dłuższej chwili, gdy się już uspokoiła na tyle, by jej ręce przestały się trząść, postanowiła dokończyć przygotowania minivana, którego ukradła spod siedziby firmy kurierskiej. Samochód był już praktycznie gotowy do drogi, już od tygodnia chciała uciec z tego miejsca, jednak szczęście jej nie dopisało. Akurat tej nocy wędrowna chmara żywych trupów otoczyła jej dom. Zdarzało się to średnio raz na tydzień, jednak tym razem swoim głośnym zachowaniem i brakiem ostrożności zwróciła na siebie uwagę. Głośna muzyka ze znalezionego zaledwie dwa dni temu radia zagłuszyła dźwięki, które zdradzały obecność potworów, jednocześnie zwabiając je. Dopiero uderzenia z każdej strony uświadomiły ją w jakim była niebezpieczeństwie. Teraz jednak zombie odeszły za człowiekiem, wrzuciła do samochodu dwie torby, otworzyła wrota garażu i wyjechała na drogę. Dopiero w tej chwili przypomniała sobie, że miała zaplanować gdzie się chce udać. Zatrzymała się na środku skrzyżowania i rozwinęła mapę z jej notatkami.

Postanowiła się zrewanżować za pomoc, przecież nieznany jej mężczyzna pieszo uciekał przed potworami, które miały ją niebawem zjeść. Wytyczyła trasę tak, by spotkać go zaraz przy wyjeździe z miasta, jednocześnie jadąc z dala od głównej drogi. Westchnęła głośno i ruszyła w nieznane, nie wiedząc jakie okropności los dla niej przygotował...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Kurcze no, coś pięknego. Nigdy nie widziałem tak dojechanego opowiadania o zombie. Jesteś super !