2011-10-06

Zombie - opowiadanie pierwsze, czyli seria o końcu świata

Wiem, że błędnie mi interpretuje dialogi. Wiem, że wygląda to jak lista punktowana i nie zrobię z tym nic w najbliższym czasie, bo nie mam czasu na robienie poprawek. Temat wyjątkowo głupi, bowiem koniec świata, ale jako, że jest trudny, może się ciekawie rozwinąć. Liczyłem na komentarze, ale dopiero później się zorientowałem, że o tym blogu nawet Bóg zapomniał. No nic, łatwiej będzie mi wrzucić Zombie - opowiadanie pierwsze, czyli seria o końcu świata. Tym razem coś krótszego i w sumie... niedokończonego.

Za oknem niewielkiej drewnianej chatki było szaro, a deszcz lecący z ciemnogranatowych chmur nastrajał pesymistycznie. Polanę ogłaszała ponura i złowroga głusza. W mrocznym zaciszu chatki siedział na okrytym skórą, bujanym fotelu młody mężczyzna z książką na kolanach.Nie czytał, wspominał czasy, gdy świat w którym przyszło mu żyć był normalny.

Wszystko zaczęło się nagle. W jakiejś wiosce ludzie zaczęli chorować na „nową mutację grypy”, jak to media określiły, jednak po tym jak pacjenci zaczęli wstawać po śmierci, przez co odizolowano cały szpital, ludzie zorientowali się, że oglądane przez nich wielokrotnie filmy o żywych trupach stały się rzeczywistością. Rząd zareagował momentalnie, przybyło regularne wojsko i wyeliminowało zagrożenie w postaci zombityków. W telewizji podano, że w szpitalu przeprowadzono atak terrorystyczny z użyciem broni biologicznej, jednak szczegóły zostały utajnione na czas śledztwa. Jednak zanim w szpitalu rozętało się piekło, parę zarażonych osób zdążyło uciec z miejsca zdarzenia. Już następnego dnia zgłaszano przypadki morderczego szału, w którym dziwnie wyglądający człowiek atakował swoich domowników. Pomimo iż doniesień było coraz więcej funkcjonariusze nie mogli nic zrobić, paraliżował ich strach przed zombitykami, jednak nie mogli nic powiedzieć, bo podpisali dokumenty zakazujące im wypowiadania się na temat ich pracy. Agencja Bezpieczeństwa do Spraw Wewnętrznych usprawiedliwiała konieczność podpisania tych dokumentów zapewnieniami, że mają one na celu nie wzbudzanie paniki oraz pomóc w zachowaniu kontroli nad zjawiskiem. Liczne ujęcia zombie tłumaczono zafascynowaniem młodzieży, która szuka sensacji fałszując nagrania. Pomimo, że prawie każdy był świadomy prawdy, nikt nie chciał jej dopuścić do myśli oraz bał się tym mówić o chodzących umarłych.
  • A trzeba było mówić – pomyślał – Ludzie by się przygotowali, uzbroili i zjednoczyli. Teraz... Jest jednak na to za późno. Czasu nie cofniemy, więc jedynym wyjściem jakie nam pozostaje to przetrwać.

Dwa dni później już trwała regularna wojna ludzi z zombitykami. Po pięciu dniach już nikt nie łudził się że ludzkość wygra tą walkę. Morale było niskie, żołnierze nie chcieli strzelać do ludzi, szczególnie do zarażonych dzieci. Sprawę pogorszyła, jak się później okazało, fałszywa plotka, że znaleziono antidotum, które pozwala na odmienienie zombityka do jego dawnej formy, o ile ciało nie zostało śmiertelnie uszkodzone. Prezydent Stanów Zjednoczonych Obu Ameryk wydał oficjalne oświadczenie, w którym zdementował plotkę, jednak w psychice żołnierzy pozostały wątpliwości. Obawy żołnierzy odebrały im wolę do walki, zamiast strzelać w głowę by uszkodzić zombie i unieszkodliwić go, zaczęli celować w stawy. Ostatecznie marnowali w ten sposób o wiele więcej amunicji, ponieważ zombie nie czuły bólu, Dopóki ich mięśnie były w stanie poruszać kończynami one kontynuowały polowanie. Myśl, że z każdym poległym człowiekiem pojawiał się nowy przeciwnik wprowadzała ludzi w depresje i uczucie bezsensu.

Sytuacje pogarszały akcje ratunkowe, których celem było ratowanie bliskich. W większości przypadków okazywało się, że ekipa pomocnicza przybywała za późno i zamiast pomóc rodzinie członków grupy okazywało się że trzeba ich zabić.
cdn.

1 komentarz:

Martens pisze...

Aż dziw, ża nie ma żadnych komentarzy... Opowiadanie dobre, a ja osobiście bardzo lubię tematykę zombie. Niestety mało jest książek o żywych trupach, a szkoda... A ty kontynuuj, może kiedyś uda ci się wydać taką książkę!